Quantcast
Channel: Sonata na miarę
Viewing all 54 articles
Browse latest View live

Candy urodzinowe

$
0
0


Krótko:
Mam urodziny. Dzisiaj. Wobec tego Candy-Konkurs jest urodzinowe.
Nagrody są dwie. Pierwszy zestaw rozlosuję wśród wszystkich uczestników, drugi zaś wymaga większego zaangażowania. Mam nadzieję, że pomysł Wam się spodoba, a nagrody będą warte podjęcia wyzwania :-)

Zasady najprostsze, jakie mogą być:

Zestaw pierwszy - candy 


  • Ciemny materiał (dł. 55 cm) to jakaś przemiła ubraniówka, z której uszyłam tę spódnicę.
  • Lila-wrzos (dł. 70 cm) i biały w prążki (dł. 80 cm) jest nie wiem czym, ale w dotyku przypomina grubą żorżetę.  
  • Anna. Moda na szycie nr 3/2014
To będzie losowanie. Jeszcze nie wiadomo, kto zostanie maszyną losującą: Mąż czy kot ;-)

Zestaw drugi - konkurs

  • Czekoladowa cienka, nieelastyczna bawełna koszulowa (dł. 215 cm)
  • Grubsze punto dł. 150 cm) w kolorze beż/kawa z mlekiem/lody orzechowe. Szyłam z takiego samego brązową bluzkę - nie kulkuje się.
  • Dzianina bawełniana zgaszony błękit (dł. 100 cm)
  • Camela. Bardzo gruba i sztywna, dobra do torebek, wykorzystałam ją w listonoszce-rowerówce (dł. 100 cm)
  • Stopki: do przyszywania guzików, do podwijania, do zamków zwykłych.
  • Taśmy bawełniane: granatowa, szer. 3,2 cm, niebieska, szer. 2,8 cm, biała szer. 2,8 cm.

Jury w składzie ja, Mąż i kot Leon wybierze najfajniejsze zdjęcie i ciuch, a ja to postaram się uszyć w ciągu roku :-)
Wszystkie nadesłane zdjęcia opublikuję na blogu w poście z wynikami wraz z odsyłaczami do blogów lub profilów FB (tylko proszę mi podać).

Oczywiście można startować równocześnie do obu zestawów.
Zabawa trwa do 15 października, więc macie kupę czasu :-)
Wyniki ogłoszę w ciągu tygodnia od zakończenia.
Nagrody mogę wysłać jedynie na terenie Polski.



Husqvarna Viking E10 dla początkujących - recenzja

$
0
0
Pytacie mnie o to, jaką maszynę kupić, ale ja miałam do czynienia tylko z jedną, naprawdę nie jestem osobą kompetentną do udzielania takich rad. Jedyne, co mogę Wam opowiedzieć, to o mojej Husqvarnie.

Różne mity krążą o maszynach Husqvarny. A to że akcesoriów nie można dostać, a to że do Husqvarny nie pasują stopki... Husqvarny, a to że stopki matic się nie nadają, a to że nie da się na niej szyć dzianin, a to że dziurek nie obrzuca - spotkałam się w sieci z wieloma zarzutami wobec tej maszyny. Postanowiłam mity rozwiać, a zarzuty odeprzeć :-)


Od ponad roku posiadam Husqvarnę Viking E10. Pisałam już o niej dość obszernie na forum ekrawiectwo.net, ale tu mogę ją Wam pokazać w pełnej krasie i obfocić niektóre co fajniejsze funkcje i ściegi.

Maszyna jest solidna, porządnie wykonana, stabilna (nie wierci się na stole) i niewielka, co akurat można poczytywać zarówno za jej zaletę, jak i wadę - zgrabna, łatwa do przechowywania i przenoszenia z miejsca na miejsce, ale przy szyciu dużych rzeczy z grubych lub puchatych materiałów chciałoby się trochę więcej miejsca do manewrowania w okolicy stopki. Jednak nie jest to jakoś bardzo uciążliwe. Pracuje, moim zdaniem, dość cicho.

Obsługa początkującemu nie sprawia większych trudności, wiadomo, trzeba czytać spokojnie instrukcję - jeśli coś nie wychodzi, to bez nerwów zacząć ustawianie od początku i zawsze okazuje się, że wszystko okej. Generalnie maszyna grzecznie współpracuje i pomaga początkującemu użytkownikowi, o ile się jej nie robi wbrew ;-) 

  
Liczba ściegów absolutnie wystarczająca, połowy nie używam.
Pierwszy rząd to ściegi zwykłe, m.in.: obszywanie dziurki, prosty, prosty przesunięty w prawo, zygzak, kryty i kilka ozdobnych. Drugi rząd to ściegi elastyczne i owerlokowe oraz ozdobne, które uzyskuje się ustawiając pokrętło na S1.  


Przydaje mi się bardzo potrójny ścieg elastyczny do szycia dzianin oraz opcja szycia podwójną igłą (trzeba dokupić) przy podwijaniu dołów i dekoltów.

Do dzianin od razu kupiłam specjalne igły w różnych rozmiarach oraz mocne igły do jeansu, które sprawdzają się przy wszelkich masywnych, sztywnych tkaninach. 4-stopniowe obrzucanie dziurek na guziki (specjalna stopka w standardowym wyposażeniu) - po prostu działa, nie mam zastrzeżeń, dziureczki bardzo ładne i równe.

Dokupiłam też stopkę owerlokową, która fantastycznie ułatwia prowadzenie przy krawędzi materiału przy obrzucaniu (zygzak trzeba ustawić na największy zasięg, żeby igła nie trafiała w środkowy drążek stopki). 

Już to raz pokazywałam, ale popatrzcie na porównanie. Po co komu overlock? ;-)

Stopka ze standardowego wyposażenia do wszywania zamków to super sprawa, można spokojnie wszywać nią też zamki kryte, sprawdza się też przy precyzyjnym szyciu przy samej krawędzi materiału.

Jeśli chodzi o igły i stopki, to z powodzeniem pasują szybkowymienne stopki z systemem MATIC od Łucznika np. kupowane w Auchan, jak również od ETI, oraz igły każde z półpłaską nasadą. Szpulki też kupuję łucznikowe. Oczywiście można kupować firmowe stopki i szpulki Husqvarny, ale są droższe, więc po co. Dodatkowo stopki zwykłe (nie-matic) również współpracują.




Konserwacja - co parę tygodni kropla oleju, żeby bebechy gładko chodziły, a po większym szyciu lub co parę dni wystarczy omiatanie wnętrza maszyny załączoną w zestawie miotełką-pędzelkiem.
Olejenie to nie zabobon, naprawdę słychać różnicę w pracy maszyny.

Wolne ramię, które ta Husqvarna posiada, to bardzo przydatna rzecz przy podkładaniu rękawów i nogawek.

Generalnie bardzo polecam jako maszynę na początki przygody z szyciem, potem, w miarę wzrostu apetytu i umiejętności, warto pewnie pomyśleć o większej i z bogatszym arsenałem ściegów.

Materiały, które szyłam na mojej Husqvarnie:

  • sztywne płótno,
  • jeans po parę warstw (nawet do 8),
  • cienką bawełnę,
  • dzianinę punto,
  • pseudomuślinową firankę,
  • cienki jersey t-shirtowy,
  • zszywałam kosmetyczkę z owatą,
  • grubą (naprawdę grubą!) dresówkę z meszkiem,
  • dresówkę z pętelkami po lewej stronie.
Przy odpowiednim doborze igieł i ściegów - wszystko super. Najgorzej było z bielastyczną dzianiną - kręciła się we wszystkie możliwe strony i musiałam odpuścić.

Wyższy model E20 ma parę ściegów ozdobnych więcej i np. możliwość cerowania, jeśli to kogoś kręci, automatyczne obrzucanie dziurek na guziki, brak możliwości przestawienia igły z pozycji środkowej w bok, ciut większą obudowę i kosztuje stówkę więcej.


Maszyna wyprodukowana w Chinach.

Jeśli macie pytania o tę maszynę, piszcie w komentarzach, z chęcią odpowiem :-)

Żakardowe śmietankowe koło

$
0
0
Druga i póki co ostatnia spódnica z koła - na zakończenie lata. Śmietankowy żakard o luźnym splocie, dość elastyczny. Wisiał przypięty do suszarki na pranie przez trzy doby - na wszeeeelki wypadek. Materiał jest tak boski, że musiałam się nagimnastykować, aby z resztki wyszła ołówkowa spódnica dla mamy. Na kiedyś-kiedyś, bo jeszcze nie odważę się szyć dla kogoś.

Nie obyło się bez... nie zgadniecie - lamówki! Jednakże tak kompletnie nie pasowała z wierzchu, że wylądowała całkiem od spodu. Dodam, że cała została udziubdziana ręcznie, co graniczyło z cudem, albowiem efekt moich "ręcznych" poczynań generalnie zawsze wygląda, jakbym miała 6 lat i parkinsona oraz zaćmę.

Podszewka z półkola, podłożona stopką do podwijania. Jeszcze nie opanowałam obsługi owej stopki do końca, wobec czego miejscami zszyło się bez zakładu, ale kto by tam patrzył.Wysnuwające się farfocle będę systematycznie obcinać, żeby mi się miedzy kostkami nie plątały.

Z tą stopką wcale nie jest tak, że szyje sama. Podglądałam Bezdomną Wiolettę oraz Monafakturę, ale... ekhem, no, nie tego się spodziewałam ;-) Jednakowoż trening był niezbędny, żeby to-to jako tako wyglądało przynajmniej z tej strony, którą czasem widać.

Tu pierwsze podejście:
 
A tu już na gotowo:




Pasek też podszywałam ręcznie. Nie zostało uwiecznione na zdjęciu, ale wyszło pierwszoklaśnie :-) I wreszcie wyczaiłam, czemu te moje guziki w spódnicach po zapięciu wyglądają, że są zbyt blisko krawędzi. Nie chodzi o miejsce przyszycia guzika, tylko o punkt, w którym kończy się dziurka. Następnym razem muszę ją umiejscowić bardziej nad zamkiem oraz wytworzyć krótszą tę część paska, która wystaje. Już mi to dziewczyny klarowały przy niebieskiej kontrafałdziastej spódnicy, ale teraz wreszcie dokładnie zajarzyłam, co konkretnie w którym miejscu. To ostatni taki egzemplarz, na mój dusiu.

Uwielbiam w tej spódnicy, jak się buja i układa :-)

A poradzicie mi, co robić, żeby się materiał przy zamku nie marszczył mimo podklejenia flizeliną? Jest taki jakby ściągnięty, przez co spódnica na szwie ciut wyje. Nie widać tego w fałdach, ale ja to wieeem.

Wyniki Candy i konkursu

$
0
0



Uff.. zmieściłam się w deklarowanym tygodniu od zakończenia i otóż publikuję wyniki.

Pretendentki do zestawu nr 1:
(nie wiem, dlaczego linki nie zrobiły się różowe i zapraszające, ale można klikać)
Losowanie było szybkie, sprawne, maszyna losująca w postaci Leona spisała się na medal i.... nagroda wędruje do Martyny :-) Poproszę mailem lub w prywatnej wiadomości na fb adres wysyłki.

Do drugiego zestawu, konkursowego, startowały:
  • Ignacynka
  • Mgiełka Ściegiem do celu
  • Monafaktura
  • Suzi
  • Maria Tamara
  • Ola Lo
  • mag.ik

Decyzja nie należała ani do prostych, ani do łatwych, ponieważ wszystkie propozycje miały w sobie coś ciekawego, zwracały moją uwagę a to detalem, jak w przypadku Ignacynki i jej bluzki z kokardkami na plecach, a to kolorem, jak złota sukienka Mag.Ik czy amarantowa niezwykle ciekawa bluzka Oli Lo, a to wygodą noszenia, jak dzianinowa sukienka Suzi. Podobała mi się też szmaragdowa asymetryczna bluzka Marii Tamary i powłóczysta niebieskość sukienki Mgiełki. 

             Ignacynka                                                         mag.ik


                  Ola Lo                                                Mgiełka Ściegiem do celu

           Maria Tamara                                                              Suzi

Przez ten tydzień z sześć razy zmienialiśmy zdanie ;-) aż w końcu, kiedy już się miałam popłakać, że jakże mam wybrać jedną, skoro wszystkie mi się podobają i każdą z konkursowiczek chciałabym obdarować, dowiedziałam się, że w czerwcu przyszłego roku idę na wesele i trzeba by coś uszyć, i tym sposobem wybór padł na sukienkę Moniki (Monafaktury), ponieważ to w takiej właśnie kreacji chciałabym zakasować inne gościówy weselne, ot, taki wewnętrzny impuls :-) Mam nadzieję, że archiwum Burdy ma ten numer...

Moniko, poproszę o adres do wysyłki :-)

Dzięki, Dziewczyny, za super zabawę! :-D

Spodnie z wypustką i oblekanymi guzikami

$
0
0
Co by nie mówić, że sukienki i spódniczki takie kobiece i w ogóle, to ja jednak jestem dziewczyna spodniowa i już. Skoro okazało się, że portki już potrafię uszyć, poszłam za ciosem i z tego samego wykroju zrobiłam drugie. 

Na końcu powiem Wam, dlaczego nigdy więcej nie pokuszę się o szycie z tego odszpilkowanego wykroju oraz z jakiego powodu poprzysięgłam sobie, że dopóki nie posiądę wiedzy, jak samodzielnie skonstruować spodnie, będę szyć z gotowych wykrojów.

Wobec zbyt wysokiego stanu, zbyt wielkiego obwodu w pasie, jak i chęci urozmaicenia poprzednich spodni, wprowadziłam delikatne modyfikacje wykroju starożytną metodą "na oko". Kieszenie mają odrobinę mniejsze wloty, ale jest to zauważalne tylko dla mnie.

Ponieważ spodnie miały mieć charakter nieco bardziej elegancki (lekko satynowana bawełna elastyczna), powzięłam pomysł schowania guzika od spodu. Odmierzyłam dziurkę, wyrżnęłam, przyszyłam guzik i efekt był nie do przyjęcia: przód paska odstawał i całkowicie ukazywał zamek. Może coś tam dojrzycie na tej roboczej komórkowej fotce.

Spędziłam upojne chwile na fejsbuku, o tu, deliberując nad tym problemem z kreatywnymi a uczynnymi mistrzyniami krawiectwa w składzie: Ania czyli Czeremcha, Bedomna Wioletta z Szafy, Liliana z Zapomnianej Pracowni, Monika prowadząca blog Monafaktura, Ela czyli Sagitta  i bezblogowa Beata. 
 
Nie uwierzycie, ile ciekawych rozwiązań można wydumać nad czterema centymetrami kwadratowymi jednego małego paska! :-D A może zaszyć, a może zatrzask, a może napa, a może haczyk, a może haftka...

Stanęło na zaszyciu felernej dziury i przyszyciu guzika jak-pan-bóg-przykazał z przodu, jeno obleczonego materiałem spodniowym. 
 
Pociągnęło to za sobą konieczność obleczenia kolejnych dwóch guzików do klapek-patek z tyłu, będących atrapami kieszeni.

Wspominałam już, że pałam do wypustek wielką miłością, ale Mąż chyba jeszcze większą, albowiem przez trzy dni nakłaniał, że pod paskiem koniecznie powinna być kontrastowa wypustka. Cóż było robić - tak mu się poprzednie spodobały, że wszyłam :-)

Taka wypustka to doskonały sposób na uniknięcie nadmiernego rozciągania się elastycznego materiału. Zresztą i tak na samym wstępie przeszyłam górną krawędź ściegiem stabilizującym oraz przykleiłam na zapas szwu flizelinę. Podczas przymiarek, jak i później pas trzyma się i ani drgnie.

I teraz przechodzę do nogawek, które ostatecznie przesądziły o rezygnacji z wykroju na bazie starych spodni. O ile jakimś szczęściem tak zwanego początkującego idioty udało mi się z podkrojem kroku i ani się nie marszczy, gdzie nie trzeba, ani się nie wrzyna, ani nie wisi i nawet cammel toe mnie ominął jakimś fuksem, o tyle na nogawkach poległam.
Poprzednie portki okazały się skręcać od kolana w dół. Nie uniknęłam tego również przy tych spodniach, jak również w następnych krojonych z jeansu. Te jeansowe tak się skręcały, że w końcu zarzuciłam projekt.
 
Wobec tego solennie przyrzekam, że nigdy więcej nie postąpię wbrew sztuce krawieckiej i będę korzystać z wykrojów zgodnych z wyżej wymienioną ;-)

Już się szyją jeansy z tak popularnego modelu 115 z Burdy 3/2014, którymi zachwyciłam się u Sagitty.


Sweter z dzianiny - Burda 1/2011 #123 A

$
0
0
Nie wierzę, że USZYŁAM sweter. Swetry się przecież robi na drutach...

W internetach nabyłam dzianinę swetrową, podejrzanie tanią i na dodatek z domieszką wełny. Puchate to, miękkie i grube, w sam raz na zimę.

Zainaugurowałam też mojego Merrylocka. O ile założy się prawidłowo nici i ustawi odpowiednio naprężenia, to szyje jak marzenie. Ale nie jest to takie proste. Wiele metrów przez wiele dni przeszyłam, żeby ustawić wszystko, jak trzeba, a i tak na przykład następnego dnia pierwszy ścieg był... no właśnie nie było go. Ustawianie od początku.
Ponieważ nie znałam wykroju, nie wiedziałam, czy nie trzeba będzie czegoś zwężać lub poszerzać, najpierw szyłam samym łańcuszkiem, a dopiero potem obrzucałam 3-nitkowym overlockiem. Dwa razy dłużej, ale za to bez pomyłek. Łańcuszek pierwszego dnia szył pięknie, a drugiego już rwał nitkę po każdych pierwszych trzech wkłuciach. Naprężenia zjechałam aż w okolice 3 (z sugerowanych 6 - 7) i dopiero poszło.

Na jednym rękawie to nawet mi się paski zgrały :-)
Bebechy wyglądają fachowo, aż miło popatrzeć, chociaż jeszcze pewne niedociągnięcia widać, zwłaszcza na łukach. Po prostym obrzuca bajecznie, ale nie wiem, jak sobie poradzić z łukami, na przykład na podkroju pach.

Drabinka faaaajna. Ale nitka też się rwała, aż ze wścieklizny dostawałam piany.  W rezultacie jeden rękaw podłożony jest na raty co 3-4 centymetry, a w jednym miejscu w ogóle brakuje przeszycia, albowiem na zgrubieniu szwów całą materię wciągnęło mi w ogóle pod spód, wkręciło w chwytacze i musiałam pół covera rozkręcać, grrrr.

Przy okazji: nitki zabezpieczam poprzez zawiązanie ich jednym ruchem w supełek, a żeby znajdował się ona maksymalnie blisko materiału i nie wisiał farfocel, to wkładam w oczko śrubokręt do odkręcania igieł (albo trzonek prujki) i przyciągam jak najbliżej. Chyba bym się wściekła, gdybym miała rozplatać te wszystkie niteczki i wiązać na osobne supełki.
Dół trochę się rozciągnął przy drabinkowaniu, wobec czego, nauczona tym doświadczeniem, rękawy podkładałam, zmieniwszy ustawienie transportera na marszczenie. Super.

Wykrój posiadał spory dekolt łódkowy, nie licujący kompletnie z zimowym charakterem swetra (hula wiatr po obojczykach, hulaaaa!), wobec czego doszyłam plisę. Doszywałam dwa razy, ponieważ odstawała jak komin, a wiadomo - ten wiatr. Dalej odstaje, już nie wiem, czy tak musi, bo gruba, czy powinnam jeszcze bardziej naciągnąć.

Generalnie ze swetrem się nie rozstaję, uwielbiam go ponad wszelki rozsądek i chyba uszyję sobie drugi :-)

Podpatrzyłam u co najmniej trzech blogujących koleżanek "metryczki" szycia i uważam to za świetny pomysł - adaptuję :-)

Wykrój:Burda 1/2011 #123 A (skrócona długość, zmniejszony o 0,5 cm z każdej strony obwód dekoltu i doszyta plisa)
Rozmiar: 36
Materiał: dzianina swetrowa, 20% wełna, gramatura nieznana
Zużycie materiału: ok. 1,35 m
Maszyna: Merrylock 689
Ściegi:łańcuszek, 3-nitkowy overlock, 2-igłowa drabinka


Najlepsze spodnie rurki z Burdy - 3/2014 #115

$
0
0
Zaczynałam przygodę z szyciem od spódnic i bluzek, bo wiadomo - najłatwiejsze, ale nie będę ukrywać, że projekty, które mnie najbardziej kręcą, to spodnie. Dwie pary uszyte do tej pory to wprawki, nie czarujmy się, nie są idealne, głównie za sprawą metody wykonania wykroju "na oko, na wzór starych". Nie do końca się sprawdziła, wobec czego sięgnęłam po wyjątkowo udany burdowy model jeansów tak popularny wśród blogerek.


Jedyna sprawa, która mnie niepokoiła w tym wykroju, to górny brzeg sięgający prawie pasa, a ja lubię biodrówki, a do tego brakuje mi wzrostu do burdowej tabelki wymiarów. Dlatego po długich dyskusjach z doświadczonymi koleżankami na fb zrezygnowałam z zapasów karczka tyłu, przednie kieszenie obniżyłam o 2 cm, a pasek skroiłam na 2,5 cm. Nadal są ciut za wysokie, ale bardziej skomplikowane modyfikacje zrobię przy następnych spodniach.


Kolejnym napotkanym problemem było wrzynanie się z tyłu. Wiadomo, koszmar, brrr i fuj ;-) Na to jest bardzo prosty sposób, nawet nie trzeba niczego pruć, należy tylko przejechać ściegiem nieco głębiej, i już spodnie nigdzie się nie wrzynają.
 

Według wytycznych Burdy powinnam szyć rozmiar 36, ale ponieważ chciałam opięte rurki, jeans był elastyczny, a po konsultacjach z Elą i zmierzeniu części wykroju wyszło, że jest za szeroki w biodrach o 7 cm, więc wykroiłam rozmiar 34. Dobre posunięcie, jednak uwaga na nogawki - są za wąskie, musiałam dodać po 1,5 cm w obwodzie.


Stębnowanie wykonałam podwójną igłą, taka jestem sprytna :-)


Ciekawa jestem, na którym etapie przyszywacie kieszenie z tyłu? Burda sugeruje jeszcze przed zszyciem nogawek, ja natomiast z obawy przed asymetrią przyszywam na samym końcu. Manewrowanie może nie jest najłatwiejsze, ale za to łatwo odmierzyć równo od środkowego szwu.



Pokusiłam się też o odchudzenie kieszeni, ponieważ obawiałam się, że tyle warstw jeansu będzie się mocno odcinać, wobec czego karczki połączyłam na wzór sklepowych z bawełną, która mi została z zamierzchłych czasów w postaci jakichś dramatycznych wprawek szyciowych nie do naprawienia.


Ach, i pierwszy raz obrzucałam zapasy merrylockiem! Poezja. Z wyjątkiem łuków - jak szyć zaokrąglone krawędzie na overlocku?! Obrzucanie worków kieszeni było koszmarem.

Mimo, że nie jest to mój pierwszy spodniowy zamek, to miałam jakieś przedziwne zaćmienia i bezrozumnie wpatrywałam się w instrukcję, prułam i znowu szyłam, ale ostatecznie wszystko się udało. Jedynie jakoś tak wyszło, że wierzchnia część materiału nie zakrywa do końca zamka i niekiedy widać złote zęby. Znając życie, pewnie znowu coś pochachmęciłam przy zapasach.


Wykrój jest niesamowicie udany, polecam, zwłaszcza że ma instrukcję obrazkową, co początkujące tygrysice lubią najbardziej.


Rozmiar: 34 (dodane 1,5 cm w obwodzie nogawek)
Materiał: elastyczny jeans tzw. polski
Zużycie materiału: jeans - 130 cm, bawełna worki kieszeniowe - 15-20 cm
Maszyna: Husqvarna E10, Merrylock 689
Ściegi: zwykły igłą do jeansu 90, podwójna igła do stębnowania, obrzucenie 3-nitkowym overlockiem

Golf ze swetrówki - Burda 9/2012 #104

$
0
0

Pokochałam swetrówki miłością wielką, a obok tej błękitnej nie mogłam przejść obojętnie, bo tak idealnie wpasowała się w moje potrzeby - miękka, miła, ciepła, gruba i BŁĘKITNA! - że po prostu wgapiałam się w nią w monitorze jak sroka w gnat. Gdyby czytelnicy bloga mieli jakiekolwiek wątpliwości, to wszelkie odcienie niebieskiego są mi drogie jak dzień wypłaty ;-)

Wymyśliłam sobie golf, wszak tak zwaną zimę mamy. Na modelce wiele się tam dopatrzyć nie mogłam, bo oczywiście zasłonięta innymi warstwami ubrań, ale rysunek techniczny mówił, że to będzie to. Burda proponuje cienki jersey i golf składany na trzy. Moja dzianina była gruba i puchata i po złożeniu komina wyglądałam jak w kołnierzu ortopedycznym, wobec czego ciachnęłam go o połowę.



Polubiłam wykańczanie rękawów i dołu ściągaczami z tej samej dzianiny i muszę powiedzieć, że jest to dość ekonomiczny sposób, albowiem zmniejsza to trochę zużycie materiału - ściągacze można wykroić spomiędzy innych części. 


Cały sweter uszyłam Merrylokiem, zszywając i obrzucając równocześnie jednym ściegiem - uwielbiam 5-nitkowy ścieg wzmocniony, ach, łańcuszkiem. Tempo szycia to norrrrmalnie błysk ciupagi.




Zmiany w modelu to wykończenie ściągaczami, skrócenie (obniżenie) golfu oraz wszycie główek rękawów o 1 cm głębiej w podkrój, ponieważ w ramionach zdecydowanie za szeroki był to wykrój - jak zawsze.



Ilekroć przychodzę do pracy w nowym ciuchu, osoby wtajemniczone w moje hobby pytają: "Saaama szyłaś??". Tym razem usłyszałam: "O, jaki ładny sweterek, gdzie kupiłaś??". Mina, kiedy odparłam, że uszyłam - bezcenna :-)


Wykrój:Burda 9/2012 #104. Skróciłam i dodałam ściągacze.
Rozmiar: 36
Materiał: dzianina swetrowa
Zużycie materiału: 1,35 - 1,40 cm
Maszyna: Merrylock 689
Ściegi: 5-nitkowy ścieg overlockowy z łańcuszkiem

Nietoperz sylwestrowy - Burda 12/2013 #128A

$
0
0

O zabawie sylwestrowej nikt już nie pamięta, ale ja sobie przypomniałam, że przecież moja własnoręczna kreacja nie została uwieczniona na blogu.
Do ostatniej chwili nie było wiadomo, gdzie wylądujemy - na imprezie w klubie, na balu w lokalu czy na domówce we własnym mieszkaniu - wobec tego przygotowałam dwie wersje: sukienkę, której w rezultacie nie włożyłam, i nietoperzową bluzkę z mieniącej się niebieskiej dzianiny przetykanej srebrną nitką, którą znalazłam pod choinką. Ostatecznie pobłyskująca bluzka w połączeniu z czarną mini zdała egzamin idealnie.
Nie została uwieczniona wtedy, ale wpakowałam ją do walizki na wyjazd w góry. Zima, śnieg, a ja w cienkiej bluzce - podziwiajcie samozaparcie ;-) Buty chociaż wysokie, ocieplane.

Wykrój z Burdy pasował i-de-al-nie. Pewnie to zasługa również fasonu, ale naprawdę nic nie musiałam poprawiać. Zrezygnowałam jedynie z przedłużonych wysokich, dwuwarstwowych dolnych części rękawów, a zamiast nich wykończyłam ulubionymi ostatnio ściągaczami z tej samej dzianiny. No i rękawy są 3/4. Dekolt wykończony pliską, dół także ściągaczem.

Niewiele jest do pisania właściwie, perturbacji żadnych, wykrój miły, prosty i wygodny. Za to sesja zdjęciowa...

Mąż: Właź na drzewo!
Ja: Ee... nieeee.. To mają być fotki bluzki, a nie mnie na drzewie...
Mąż: Właź, nie dyskutuj, będzie fajnie. Nie bądź drętwa stara baba!

No to wlazłam... :-D




W dzieciństwie spindrałam się po tym drzewie jak małpka, teraz nabrałam chyba respektu, bo zostałam na pierwszej gałęzi.

A za tę "drętwą, starą babę" Mąż dostał nie jedną śnieżką :-)


I jeszcze mała gimnastyka rozgrzewająca:


Bluzka szyta w całości ma Merrylocku ściegiem pięcionitkowym z łańcuszkiem.

A sukienka poczeka pewnie rok na swoją inaugurację.

Wykrój:Burda 12/2013 #128A
Rozmiar: 36
Materiał: dzianina
Zużycie materiału: 1,40 m (gdyby szyć oryginalne, podwójne rękawy, to zalecane przez Burdę 1,50 m może ledwo starczyć)
Maszyna: Merrylock 689
Ściegi: 5-nitkowy ścieg overlockowy z łańcuszkiem

Jak zrobić ściągacze z tej samej dzianiny - sposób nr 1

$
0
0
Parę osób pytało mnie, jak robię ściągacz z tej samej dzianiny. Nie ma chyba nic prostszego :-)
Metody są dwie, pokażę Wam pierwszą, wygodniejszą podczas szycia małych ściągaczy, których obwód nie mieści się na ramieniu maszyny.
  • Przygotowanie:
Jeśli rękaw składa się z jednego elementu, zszywam jego szew, zostawiając na końcu niezszyte ok. 10 cm. Daje mi to możliwość łatwiejszego manewrowania pod stopką. W przypadku, kiedy rękaw ma dwa szwy (np. rękaw raglanowy), zszywam szew górny do końca, a niezszyty odcinek zostawiam na szwie dolnym.

  • Krok 1 - Odmierzanie obwodu rękawa
Składam rękaw na płasko i odmierzam szerokość, następnie mnożę ją przez 2 i uzyskuję w ten sposób obwód. Nie liczę zapasów, a jedynie obwód docelowy. U mnie wynosi on 22 cm.























  • Krok 2- Odmierzanie paska dzianiny na ściągacz
Ściągacz musi być nieco krótszy niż obwód rękawa. Powiedzmy, o 3 cm, czasem nawet o 4 w zależności od tego, jak mocno ma ściągać. 
 
Odmierzam pasek dzianiny o długości 19 cm i dodaję po obu końcach tyle, ile wynoszą zapasy szwu rękawa. Moje mają 1 cm. 

Zakładam, że ściągacz ma być szeroki - czy jak kto woli - wysoki na 3 cm, wobec tego wysokość paska ma mieć dwa razy tyle, a więc 6 cm (ściągacz będzie złożony na pół). Dodaję też oczywiście 1 cm po obu dłuższych bokach paska jako zapasy szwu.

Uzyskuję pasek dzianiny o wymiarach: dł. 21 cm, szer. 8 cm.

  • Krok 3 - Przyszywanie ściągacza

  • Wycięty pasek dzianiny składam na pół wzdłuż dłuższego boku prawą stroną na zewnątrz. 
     
    Następnie przykładam ściągacz prawą stroną do prawej strony rękawa tak, aby owinął on rękaw równomiernie. W tym celu przypinam szpilkami końce i środek, czasem również jeszcze gdzieś pomiędzy.
     
    Widać, że ściągacz jest krótszy i materiał rękawa faluje.
     
    Fastrygując, naciągam lekko plisę ściągacza.
     
    Następnie zszywam ściągacz z rękawem w odległości 1 cm od krawędzi. Jeśli szyję na zwykłej maszynie, w tym momencie obrzucam też zapas szwu, natomiast szyjąc merrylockiem, zszywam i obrzucam jednym ściegiem. W tym przypadku jest to 4-nitkowy super elastyczny ścieg wzmocniony.
     

    • Krok 4 - Zszywanie szwu rękawa 
    Teraz pozostaje dokończyć zszywanie szwu rękawa. Składając ze sobą części rękawa, uważam, aby szew ściągacza leżał równo. Na wszelki wypadek fastryguję, bo lubi się przesuwać podczas szycia.

    Często zdarza się tak, że górna warstwa materiału zostanie przepchnięta przez stopkę do przodu i powstaję ząb. Aby tego uniknąć, fastryguję tak, żeby dolna warstwa wystawała milimetr dalej niż górna. Tak radzę sobie zwłaszcza przy bardzo rozciągliwych dzianinach.

    Ażeby dół rękawa wyglądał estetycznie, ręcznie podszywam zapas szwu, łapiąc tylko wewnętrzną  warstwę ściągacza.

    Voila! Ściągacz gotowy :-)
     
    Mam nadzieję, że teraz ściągacze nie będą Wam sprawiać trudności :-)

    P.s. Przy okazji przypominam, że od jutra można głosować na Szyciowy blog roku. Będzie mi ogromnie miło, jeśli uznacie, że warto zagłosować na mój blog :-)

    Sweter nietoperzowy - Burda 12/2013 #128A

    $
    0
    0
    Nietoperz niby taki sam, co tu, ale jednak wcale nie do końca, bo zrobiłam cięcie na rękawach. No, żeby coś się działo na tej gładkiej i prostej formie. Obowiązkowo ściągacze - ten dolny zrobiłam na szerokość 11 cm, dzięki czemu trzyma się mocno na biodrach.

    W drodze do rodziców Mąż zakrzyknął: "Patrz, jakie ruiny! Tu popstrykamy". :-) Wyskoczyłam tylko z samochodu, a było tak pierońsko zimno i wiało, że fotki były ekspresowe.


    Bluzka jest z dzianiny sweterkowej, a od spodu przypomina punto. W sumie spokojnie można by ją było uszyć na zwykłej maszynie ściegiem elastycznym i podłożyć podwójną igłą, ale chciałam sprawdzić nowy ścieg w Merrylocku, więc na tapetę poszedł czteronitkowy elastyczny wzmocniony. Obrzuca i zszywa, choć nie ma łańcuszka. Za to zapasy szwów są nieporównywalnie węższe i to jest fajne.

    Nie wiem, co mnie podkusiło, chyba się zafiksowałam, bo przeczytałam kiedyś w Burdzie, żeby podkleić w dzianinie cały podkrój szyi flizelinową taśmą formującą z łańcuszkiem, i teraz powielam ten przykaz niepotrzebnie, w każdym razie to się wcale a wcale nie sprawdziło. I to już w dwóch bluzkach. Dekolt nie pracuje. Pocieszam się, że za to nigdy się nie rozciągnie ;-)

    I na tym oficjalnie zakańczam zimę, brrrr, i biorę na tapetę wiosenny błękitny żakiecik. Trzymajcie kciuki, żebym nie musiała go kroić od nowa trzeci raz... 

    Rozmiar: 36  
    Materiał: dzianina swetrowa
    Zużycie materiału: 1,40 m
    Maszyna: Merrylock 689
    Ściegi: 
    czteronitkowy overlockowy ścieg wzmocniony

    Wiosenny żakiet - Burda 3/2015 #112 C

    $
    0
    0
    Proszę Państwa - fanfary! owacje! i relanium dla autorki proszę! :-D 

    Oto najpierwszy ŻAKIET!



    Żakiet wielkimi literami pisany, a szyty niemalże dwa razy. Historia jego była przeplatana wzlotami, ochami i achami, i okrzykami "jestem wieeeelkaaa!", jak również spektakularnymi wpadkami, skutkującymi wycinaniem całej formy od nowa w większym rozmiarze.

    Wyobraźcie sobie, że trzy nas były, które szyły ten sam wykrój (każda w swoim rozmiarze), i każdej wyszedł ten żakiet ciut za ciasny nawet po popuszczaniu na szwach, gdzie się dało. Dla każdej z nas zbyt kusy był różnie - dla jednej mniej za mały, dla drugiej bardziej za mały, dla mnie niestety nie do przyjęcia. Mało tego, wszystkie go wydłużałyśmy, ile było można. W pierwszej wersji spróbowałam nawet podłożenie zrobić z osobnego kawałka materiału, ale nadal to nie było to. Wersja "A" nadaje się raczej do sukienek i spódnic. Wydłużyłam o 5 cm, a ponieważ w trakcie tej operacji zapragnęłam zaokrąglonych rogów, to właściwie skróciłam wersję "C".

    Mąż mój - świętej cierpliwości oraz nieograniczonej szczodrobliwości - zarządził kupno nowego materiału, nowej podszewki i nowej klejonki. Na szczęście do następnych warsztatów miałam kupę czasu i mogłam wszystko rozpocząć nabożnie od początku.

    Wykrój określony jest jako trudny, prawdopodobnie z powodu kieszonek, bo reszta to chyba normalnie jak w innych żakietach, aczkolwiek nie dam głowy, wszak żadnych innych nie znam.
    Kieszenie z wypustką i klapką mogłyby być trudniejsze już tylko, gdyby miały dwie wypustki, naprawdę, co ja się namordowałam... Na warsztatach jedno całe spotkanie poświęciłam temu cholerstwu, a koleżanki śmignęły raz-dwa. Doprawdy, ja wiem, że pracuję wolno, pogaduchy w trakcie nie przyspieszają sprawy, ale szło mi tak opornie, że witki opadały. To, co dzieje się od lewej strony w pierwszej kieszeni, to istny armageddon - pierdyliard szwów jeden na drugim i żaden nie trafia tam, gdzie powinien, kłębowisko nici, nie wiadomo już co pruć.. masakra.

    Na szczęście kroiłam drugi żakiet, to i kieszonki były nowe. A w domu przyszło olśnienie i machnęłam rach-ciach.

    Przyszywanie kołnierza to czarna magia i gdyby nie Daria z Fashion Nh, która zorganizowała warsztaty, sama bym tego nie ogarnęła. Nie rozumiem Burdy i już, ale Daria wszystko pięknie i z cierpliwością świętych męczenników wytłumaczyła i pokazała :-)

    A kiedy już miałam gotowe i pozszywane wszystkie części i nawet kołnierz przyszyty, okazało się, że nowe rękawy są za krótkie. No rozpacz. I znowu trzeba było kroić nowe.
    No i wdawanie rękawów... Tyle rad dostałam na facebooku, a i tak myślałam, że się zastrzelę. Na szpilkach nie szło, zawijanie na palcu nie szło, marszczenie nitkami nie szło... Poprawiałam trzy razy, bo albo się bułka zrobiła z tyłu, albo materiał się przyszczypał, albo w ogóle nie miało to ładnego kształtu. Nie wiem, czy we wszystkich żakietach aż tyle trzeba wdawać?? W bluzkach jednak jest tego mniej i jakoś idzie to ogarnąć ;-)


    Projekt kończyłam już sama w domu i trzeba było rozkminiać wiele elementów. I powiem szczerze, że czapki z głów dla dziewczyn-samouków, które same szyły żakiet, posiłkując się tylko opisami Burdy.

    Potem było wszywanie poduszek i watoliny. Burda pisała o wkładzie, a na rysunku pokazywała poduszki... Kliknijcie tu, bo warto poczytać, jak się męczyłam ze zrozumieniem i jak pięknie zostało mi to wytłumaczone przez Czeremchę.

    A tak całość powinna wyglądać od środka. Watolina rewelacyjnie modeluje zaokrąglenie ramienia.


    A tak od zewnątrz pięknie się układa.



    Sensownych tutoriali w necie jak na lekarstwo, ale dwa Wam tu zalinkuję, bo naprawdę warto obczaić.

    Pierwszy dostałam od koleżanki na facebooku, jest po angielsku, ale babeczka tak wyraźnie artykułuje każde słowo, że nawet ja zrozumiałam, mało tego, bardzo dokładnie wszystko pokazuje. Zwróćcie uwagę, jak zaiwania maszyna przemysłowa! :-) KLIK

    Drugi link to znana Estera Zawielak. Podaję Wam pierwszą część, a jest ich 6 i pokazują proces w czasie rzeczywistym od samiuteńskiego początku aż do końca. Tego potrzebowałam już tylko do przewracania podszewki. Za cholerę sama nie mogłam wyczaić, za co mam chwytać i jak to przewracać, tworzyły mi się spiętrzone kłębowiska materiału i nie mogłam ogarnąć, co i gdzie się skluszczyło w tym małym otworze w podszewce. Następnym razem otwór zostawię na plecach. Będzie długi jak Wielki Kanion.

    Zresztą tak po chińsku przewracałam rękawy, że zszyłam je z podszewką niby okej, ale jednak zostały na zewnątrz. Rękawy oplatały cały żakiet od zewnętrznej do wewnętrznej strony bez możliwości wepchnięcia podszewki w rękaw ;-)) Pięknie się zapętliły, hehe, tu można zobaczyć efekt o drugiej w nocy ;-)
    Potem jeszcze musiałam ponownie wszywać podszewkę w rękaw, bo wyszła za długa. Ile ten żakiet kosztował mnie nerwów, ile prucia, ile wykonywania poszczególnych elementów i etapów od nowa, to przechodzi ludzkie pojęcie. Ale ja cierpliwa jestem. Może i ślimak, ale cierpliwy ;-)

    Koniec końców wszystko się udało. Naprawdę, niechwalący się, WSZYSTKO jest super, aż dziw :-)

    Szycie z bawełny satynowanej lekko elastycznej to sama przyjemność, maszyna po niej śmiga, zaszewki ostre jak brzytwa. Z podszewką elastyczną też żaden problem, jedynie biały kolor doprowadzał mnie do rozpaczy, bo musiałam znaczyć kredką, która prześwituje na drugą stronę. No ale pies drapał, jakoś to przeżyję. Na zdjęciach pewnie i tak nie widać.




    Długo zastanawiałam się, jak określić zużycie materiału i przyznam, że wobec powyższych perturbacji trudno mi jednoznacznie stwierdzić. Mąż za to trudności nie miał i z pełnym przekonaniem rzekł: "Zamawiałaś dwa razy po dwa metry, to daje razem cztery metry, prossste" :-P





    Wykrój:Burda 3/2015 #112 C  (skrócony)
    Rozmiar: 38 (nawet w tym rozmiarze musiałam popuścić po 2 mm na szwach, grrrr!!)
    Materiał: satyna bawełniana, podszewka elastyczna, elastyczna klejonka
    Zużycie materiału: ok. 1,70 - 1,80 m
    Maszyna:
    Husqvarna E10
     

    Sukienka z wykroju podszewki - Burda 8/2014 #104

    $
    0
    0
    Przyznam się bez bicia, odgapiłam pomysł od MONAfaktury  i Pracowni stroju  Urzekła mnie prostota fasonu, dopasowanie do figury i rękawki.



    Z modelu tej sukienki z Burdy wzięłam wykrój samej podszewki, ale nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie zmodyfikowała.

    Koniecznie chciałam mieć większy dekolt, bo w takich zabudowanych górach wyglądam niekorzystnie, albowiem biust mój umiejscowiony jest bardziej na brzuchu niż na klatce (nomen omen!) piersiowej ;-) 

    Z tego też powodu musiałam przenieść zaszewkę piersiową o 2 cm niżej.

    Kolejna zmiana to wszycie głębiej zamka w górnej partii pleców, bo odstawało niemiłosiernie, i z perspektywy kilku uszytych "gór" widzę, że muszę w przyszłości wprowadzać takie zmiany już na wykroju, bo po co potem poprawiać, skoro w każdym dzieje się to samo.


    Machnęłam też rozpierdaczek, żeby nie drobić jak Gejsza, bo sukienkę zwęziłam dołem.

    Ostatnia zmieniona rzecz to maleńkie zakładeczki na przodzie dołu zastąpione zaszewkami, bo nienawidzę szczypanek na brzuchu.
    Ponieważ szyłam z elastycznej tkaniny, a sukienka miała  mieć charakter wizytowy pokusiłam się o zrobienie odszycia dekoltu, żeby uniknąć przeszyć po wierzchu.  Myślałam, że jak ściągnę dekolt odszyciem, to przestanie odstawać, ale jakże się myliłam, ech... Niby wiedziałam, że jeśli pogłębia się dekolt, to on zawsze zaczyna odstawać i falować, że jest to reguła, niby w tym samym czasie, kiedy szyłam własną kieckę, doradzałam koleżance i tłumaczyłam, co ma zrobić ze swoim odstającym dekoltem, ale sama to już się nie zastosowałam ;-) No i odstaje. I jeszcze mi się odszycie odwija. Wyszło mi takie odszycie w stylu "pierwszy kot za płot". Co ciekawe, aż dwie osoby zwróciły uwagę, że "O, jak fajnie, że dekolt tak trochę odstaje, bo kiecka przez to wygląda tak nowocześniej" (WTF?!)... ;-)

    Muszę przyznać, że takie rękawki to jest miodzio, bo szyje się je rach-ciach. wykrój każe wycinać po skosie, ale ja miałam tkaninę bardzo elastyczną, więc skroiłam "po prostej".


    Jeśli myślicie, że zdjęcia z moim fotografem to tak hop-siup, to się mylicie ;-)
    Kilka zajawek z bekstejdżu :-D

    "Podnieś włosy, bo nic nie widać. Nie tak. Nie podnoś ręki, bo się wszystko marszczy. Czekaj.. nie tak! Stój spokojnie. Daj, ja ci przytrzymam" :-D


    "Co ty masz z tymi włosami? Siano jakieś... Uczesz się! Rozczochrane czupiradło jakieś :-P "
    Sesja wykonana została w Rynku. Nienawidzę pozować przy różnych gapiach, trema mnie zjada, stoję jak kołek albo uśmiecham się, jakbym poczuła zgniłe jajo (choć wydaje mi się, że na pewno uroczo!), ale wśród tłumu turystów pstrykających fotki na każdym rogu i przed każdą świątynią, nasze zdjęcia zupełnie nie rzucały się w oczy i chociaż to moje miasto, to czułam się trochę tak anonimowo - jak turystka w Krakowie :-)

    Wykrój: podszewka sukienki z Burdy  8/2014 #104 (powiększony dekolt, zwężony dół)
    Rozmiar: 36
    Materiał: nie mam pojęcia ;-) jakaś baardzo elastyczna tkanina
    Zużycie materiału: ok. 1,10 m + 25 cm na rękawki
    Maszyna:
    Husqvarna E10

    Zwężanie ramion. Jak poradzić sobie z odstającym i falującym dekoltem. Obniżanie zaszewki piersiowej

    $
    0
    0
    Kto ma węższe ramiona, niż Burda przewiduje, ręka w górę!

    Problem ten objawia się opadaniem linii wszycia rękawów, odstawaniem i falowaniem dekoltu oraz często również nadmiarem materiału na karku. Aby tego uniknąć trzeba wprowadzić niewielką modyfikację wykroju. Jest ona bardzo prosta i nie trzeba skomplikowanych wyliczeń ani trudnych rysunków. Stosuję ją także, kiedy pogłębiam dekolty, które niestety zawsze po takiej modyfikacji zaczynają odstawać i falować.

    Zwężanie ramion, eliminacja odstającego/falującego dekoltu

    1. Odrysowuję oryginalny wykrój przodu i tyłu i wycinam go.
    2. Ponownie odrysowuję oryginał (nie wycinam) i podkładam pod spód uprzednio wyciętą część.
    3. Przekręcam spodni element tak, aby linia ramienia przesunęła się w stronę środka (u mnie wystarcza 8 mm). 

    Co się wtedy dzieje? Spójrzcie na zdjęcie poniżej: linia przerywana to oryginalny wykrój, linia ciągła to nowy wykrój.

    Linia szwu ramienia przesuwa się ku środkowi i obniża się. Skraca się też obwód dekoltu, ponieważ na jego środku zaczyna wystawać poza wykrój taki malutki trójkącik, który w nowym wykroju ignorujemy i zostawiamy starą linię osi środka. Ponad to pacha odrobinę się podnosi, ale tym się nie  przejmuję, ponieważ nie ma to wpływu na swobodę ruchu, a poza tym linia bocznego szwu też musi się trochę przesunąć ku środkowi. Znacznik na podkroju rękawa rysujemy oczywiście odpowiednio w nowym miejscu. Jeśli chodzi o linię dekoltu na środku (ten fragment bardziej poziomy), to można go odrysować albo według nowego przebiegu (ciągła linia), albo według starego (przerywana linia) - to już zależy od upodobania.
     
    Ważne, żeby dokładnie tak samo zmodyfikować część tylną - o tyle samo przesunąć linię ramienia i taki sam trójkąt/klin usunąć na środku.

    Kolejną modyfikacją, którą zawsze stosuję, jest obniżenie zaszewki piersiowej. Robię to tak (przerywana - stara, ciągła - nowa):

    1. Wyznaczam pomocniczą linię równoległą do osi środka i biegnącą przez wierzchołek zaszewki.
    2. Odmierzam na niej 2 cm w dół, bo tyle akurat potrzebuję, i jest to nowy wierzchołek zaszewki.
    3. Odmierzam również po 2 cm w dół od końców każdego ramienia zaszewki i prowadzę nowe linie od nowego czubka do nowych końców.
    4. Dodaję zapas na linii bocznego szwu na wysokości zaszewki. W oryginale na tym poziomie boczna linia zaczyna się już zwężać ku środkowi, ale przy nowej zaszewce musi to nastąpić o 2 cm niżej.

    Mam nadzieję, że napisałam zrozumiale ;-) Gdyby coś było niejasne lub gdybym popełniała jakiś błąd, to piszcie, proszę, w komentarzach. Bardzo chętnie poznam też Wasze sposoby, jeśli macie inne.

    A tak wygląda cała bluzka podstawowa po dostosowaniu do mojej figury:



    Spodnie po turecku - Burda 3/2015 #115a

    $
    0
    0
    Naprawdę usilnie staram się kupić wreszcie materiał, który NIE BĘDZIE NIEBIESKI, ale temu paisley nie mogłam się oprzeć. Swoją ścieżką widziałam ten materiał w  trzech sklepach i każda sprzedająca mówiła o nim "turecki wzór" i nie słyszała o żadnym "pejsleju" ;-) Żałuję tylko, że nie jest to wiskoza, tylko poliester, bo na wielki upał się nie nadaje, chociaż śliski i chłodzący.



    Raz wreszcie chciałam pójść za głosem mody i od razu mieć coś na czasie, a nie po dwóch latach, kiedy się dopiero oswoję z nowymi trendami, a dane modele właśnie zaczną stawać się démodé. Miał być kombinezon. Ale nie wyszło. Wykrój okazał się potwornie wielki, jak na słonia, nie mogłam sobie poradzić z szerokością paska z gumeczkami, bo mi wyszedł prawie pod biustem, do góry w ogóle się już nie zabrałam - beznadzieja. Może powinnam była kroić mniejszy rozmiar.. albo po prostu to nie mój model.

    Skończyło się na porządnym zwężeniu w biodrach i pasie na szerokość akuratną, żeby dało się włożyć i usiąść. Kieszenie są duże, więc nie straciłam wiele, odrobinę też w środkowych szwach zebrałam, doszyłam tunel na gumkę (4 cm) i voila! Wyszły najprostsze gatki na gumce z kieszeniami :-)





    Teraz pytanie do doświadczeńszych - dlaczego rzeczona gumka podczas noszenia spodni składa się dokładnie na pół? Mam dwa podejrzenia co do winowajców: 
    - tunel zrobiłam szerokości tzw. na styk - może za wąski?
    - pasek cięty całkiem po prostej przyszyty jest po łuku, bo tak szedł oryginalny wykrój, i może gumka w ten łuk nie chce się układać?

    Poradzicie?



    Nie miałam do tej pory nigdy spodni, które nie zawierałyby elastanu i przyznam, że nie znoszę, kiedy portki krępują mnie podczas siedzenia. Dlatego podchodziłam do tego materiału i w ogóle do pomysłu takich porcięt z dużą dozą sceptycyzmu, z góry zakładając możliwość, że uszyję, przymierzę, może nawet raz wyjdę i pójdą na dno szafy. Jednakże muszę powiedzieć z ręką na sercu, że czuję się w nich nawet-nawet.

    W każdym razie da się w nich skakać ;-)




    Uzyskałam kompromis między jak najwęższym modelem, a dopuszczalnym brakiem komfortu :-)




    Wykrój: spodnie od kombinezonu Burda 3/2015 #115 A 
    Rozmiar: 36 zwężony chyba ze dwa rozmiary
    Materiał: silky krepe
    Zużycie materiału: trudno określić, ok. 160-170 cm
    Maszyna: Husqvarna E10


    Bluzka z wodą z Papavero

    $
    0
    0
    Pamiętam, że kiedy zaczynałam przygodę z szyciem, a za sobą miałam pierwszą poszewkę na jasiek, to obrazy przyszłości, które widziałam oczyma wyobraźni przedstawiały trzy rodzaje ciuchów. Spodnie, spodnie, spodnie. Żakiety, żakiety, żakiety. I ... bluzki z wodą. Po dwóch latach mam na koncie kilka par spodni, jeden żakiet i 2 x pół płaszczyka, aż wreszcie przyszedł czas na bluzkę z wodą.

    Wykrój pochodzi ze strony PAPAVERO. Model przeznaczony jest na tkaninę, dlatego szyjąc z dzianiny, powinnam była wziąć rozmiar mniejszy. Nie uczyniłam tego, zatem koniecznych było kilka poprawek. 
    Zwęziłam bluzkę na szwie tylnym od karku do łopatek oraz bokami. Przeszyłam też niżej ramiona, żeby podnieść pachę. Dodatkowo - ponieważ bluzka miała być bardziej przyzwoita, czyli z zasłoniętymi ramionami - przedłużyłam linię ramienia, dodając też płynnie trochę materiału w stronę pachy.

    Materiał to 100% poliester, ale w przeciwieństwie do poprzedniego paisley jest niesamowity, żaden afrykański upał mi nie straszny, bo bluzka wręcz chłodzi. Dzianina jest śliska, zimna i bardzo rozciągliwa.
    Szyłam ją na Merrylocku, ale żeby ustawić obrzucanie jednej warstwy (podłożenie dekoltu) na tak cienkim materiale, to była masakra. Najlepiej wychodził czteronitkowy ścieg elastyczny wzmocniony, mimo że służy do zszywania, a nie endlowania. Tyle wygody, że wszystko potem zszyłam tym samym ściegiem.

     
    Co się namęczyłam z podkładaniem podkroju pach, to moje. Ciągle się ściągał, marszczył i falował. Skończyło się na tym, że podłożenie ma szerokość mniej niż 0,5 cm. Na karku nie szyłam odszycia, tylko podłożyłam i przeszyłam podwójną igłą na zwykłej maszynie. Myślałam, że tak samo dam radę pachy, ale poddałam się i musiałam przeprosić się z drabinką. Wyszło super! :-)


    Niektórzy twierdzą, że nie jest to bluzka z wodą, tylko bluzka dla terrorysty ;-)
      

    Wykrój:Papavero 
    Rozmiar: 36  
    Materiał: dzianina poliestrowa
    Zużycie materiału: 0,7-0,8 m
    Maszyna: Merrylock 689, Husqvarna Viking E10
    Ściegi: 
    czteronitkowy overlockowy ścieg wzmocniony, drabinka, a w zwykłej maszynie podwójna igła do podłożenia podkroju karku

    Słoneczne spodnie - Burda 2/2014 # 129

    $
    0
    0


    Spodnie, co mi je mąż kazał uszyć. Kazał żółte, to są żółte ;-)

    Tym spodniom zrobiłam tak, że nie mają paska, a zamek jest kryty. Bo miały być szybkie. Nie wyszło mi to zbyt estetycznie - tam, gdzie widać, że zamek nie jest całkiem ukryty, było chyba za dużo warstw materiału i dodatkowa warstwa karczka kieszeniowego pogrubiła wszystko. A szyłam niemalże po spirali, więc to nie wina niestarannego wszycia. Nauczka na przyszłość.



    Nie babrałam się z Merrylockiem, tylko obleciałam zapasy poczciwym starym zygzakiem. 


    Wykrój fajny, ale żeby nie było, że tak całkiem bezproblemowy, to trzeba było, za przeproszeniem Państwa, pogmerać trochę w kroku. Wyszedł mi wór, ale nie tylko dlatego, że forma taka, tylko ze względu na moją przegiętą do tyłu miednicę. Efekt jest taki, że większość spodni opina mi się zbyt mocno na pośladkach, a z przodu tworzy się właśnie taki wór i zmarchy. Jest nieźle, ale następnym razem będzie jeszcze lepiej.


    Na rysunku możecie zobaczyć, co należy zrobić, żeby się tego pozbyć.
     


    W skrócie trzeba wypłaścić łuk kroku, czyli ciut dorysować (1) oraz cofnąć trochę linię środkowego szwu (2). Dodatkowo wskazane jest skrócenie środkowego szwu od góry i obniżenie górnej krawędzi spodni (3). Te same myki konstrukcyjne stosuje się, kiedy mamy trochę więcej kilogramów, które odkładają się na brzuchu ;-)


    Z tyłu kieszenie. 


    I tu Was poproszę o radę: wszystkie kieszenie naszywane na pupie, po włożeniu spodni zaczynają mi się trochę marszczyć i nie przylegają płasko do spodniej warstwy. Czy powinnam je bardziej naciągać przy szyciu czy właśnie na odwrót?


    Wykrój:   Burda 2/2014 #129
    Rozmiar: 34 (dodałam parę milimetrów do zapasów tylnej części)
    Materiał: bawełna satynowana
    Zużycie materiału: 1,4 m
    Maszyna: Husqvarna Viking E10
    Ściegi: prosty i zygzak

    Jeszcze letnia sukienka - Burda 6/2012 #129

    $
    0
    0
    Spotkała mnie kiedyś bardzo miła rzecz. Ponad rok temu zachwyciłam się sukienką Kamelperd i napisałam jej entuzjastyczny komentarz. Niestety nie miałam tej Burdy, ale wiecie co?  Małgosia zaproponowała, że mi odrysuje i wyśle, i tak też uczyniła :-)) Zaskoczenie i miłe wrażenie było tym większe, że właściwie nie znałyśmy się, skomentowałam parę razy posty Małgosi i to by było na tyle, a tu taka bezinteresowna przysługa.

    I właśnie nadeszła chwila, kiedy mogłam ten wykrój wykorzystać.



    Gosia pisała, że zmniejszała dekolty z przodu i tyłu, ale ja postanowiłam w próbnym modelu sprawdzić, jak to te dekolty wyglądają w oryginale. No to sprawdziłam. I trzeba było kroić jeszcze raz. Cycki wyskakiwały, a z tyłu wyłaziło całe zapięcie stanika. A było zrobić, jak koleżanka, to nie, musiałam zaeksperymentować ;-) Docelowej sukience, nauczona doświadczeniem, podniosłam dekolty i teraz jest super.

    Wiedziałam też, że trzeba będzie zwęzić ramiona, wszak to Burda. Zastosowałam metodę na zwężanie ramion i likwidację odstającego dekoltu, którą pokazywałam tutaj. Oczywiście obniżyłam też zaszewkę piersiową.

    Czyż nie jestem już mistrzynią wszywania zamków krytych? Ktoś zaprzeczy? ;-))

    Pierwszy raz wszyłam całą podszewkę. Nie było to dla mnie proste, korzystałam z rad dwóch koleżanek, ale w końcu się udało. Nie jest jeszcze idealnie, bo z przodu ramion podszewka trochę ciągnie wierzchni materiał oraz wyłazi od spodu na wszystkich otworach (dekolt, pachy), ale nie jest źle. Pierwszy kot za płot :-) Przynajmniej poznałam zasadę przewracania podszewki w ramionach, żeby zszyć maszynowo.

    Przydarzyła mi się też mrożąca krew w żyłach przygoda - ciachnęłam obcinakiem do nitek zamiast nitkę, to środek podszewki. Maleńka dziurka, ale mogła się snuć i powiększać. Uratowałam ją, podklejając od spodu elastyczną klejonką, taką mgiełką. Starałam się przyciąć zapasy jak najwęziej i ponacinałam dość gęsto, ale nadal podszewka chce wyłazić na wierzch.

    Rozpierdaczek do poruszania się:

    A tu przypadkowe zdjęcie pt. "Prawie jak w kabriolecie" :-D


    Z tajników, które chcę jeszcze poznać, zostaje sukienka z odszyciem dekoltu i pach krojonym z całości. Trzeba będzie pogrzebać w sieci. A może macie jakieś sprawdzone tutoriale?


    Wykrój:   Burda 6/2012 #129

    Rozmiar: 36

    Materiał: bawełniany żakard elastyczny + elastyczna (kocham!) podszewka
    Zużycie materiału: 1,15 m
    Maszyna: Husqvarna Viking E10
    Ściegi: prosty i zygzak

    Sweter z wykroju golfu - Burda 9/2012 #104

    $
    0
    0
    Zima, zima, trzeba się ogrzać. Nareszcie doszłam do etapu, kiedy szyję z wyprzedzeniem, a nie na końcówkę sezonu. Sklepowe swetry w aktualnie modnych fasonach niespecjalnie mi się podobają, a nawet jeśli krój przypadnie mi do gustu, to skład zawierający 100% akrylu nie zapewni ani grzania, ani trwałości. Mam kilka akrylowych swetrów, które są jednosezonowe. Naprawdę, po paru praniach i kilkunastu włożeniach wyglądają, jakby miały 10 lat - zmechacone, rozciągnięte... A znajdź wełniany sweter w sklepie! Jeśli już jakimś cudem trafi się na taki, to kosztuje ponad dwie stówy.

    Jako szczęśliwa posiadaczka merrylocka postanowiłam, jak zeszłej zimy, zaopatrzyć się w kilka wełnianych swetrów, po cenie nie rujnującej budżetu. Obejrzyjcie zasoby sklepu NATAN Oprócz drogich swetrówek można znaleźć naprawdę przystępne cenowo materiały, często szersze niż standardowe 140-150 cm, a do tego z przynajmniej 30% wełny.

    Szycie się opłaca!
     
    Sweter ten nie jest niczym nadzwyczajnym, ot, przód, tył, dwa rękawy, żadnych zaszewek, ani jednej plisy czy ściągacza. Standardowo zwężone ramiona tym sposobem i tyle.



    Z tego samego wykroju powstał ten golf i jeszcze dwa swetry, które po obfoceniu też kiedyś pokażę, może zdążę przed latem ;-)

    Dekolt podklejony taśmą flizelinową ze skosu, podłożony drabinką. Rękawy i dół też drabinka. W ogóle niech żyje drabinka!


    Jeszcze parę słów o merrylocku. Przez rok go nie czułam. Szyłam na nim z musu, kiedy zwykła maszyna nie dawała rady. Ale ostatnio szyję dużo przeróżnych dzianin, od dresu, przez różne takie elegantsze na sukienki, aż po swetrówki i naprawdę przekonałam się do tego potwora :-) Coraz lepiej idzie mi ustawianie naprężeń, a nawlekanie nici to pestka. Za każdym jednak razem drżę, kiedy wkładam materiał pod stopkę, bo jak mi utnie, to już utnie na amen. Ale drabinka to marzenie.



    Wykrój:Burda 9/2012 #104.  W sumie jest to ten sam wykrój, co na tę bluzkę, tylko bez cięć na ramionach. 
    Rozmiar: 36, zwężone ramiona
    Materiał: dzianina swetrowa
    Zużycie materiału: 1,35 cm
    Maszyna: Merrylock 689
    Ściegi: 4-nitkowy superelastyczny

    Wstydliwy rozdział mojego hobby...

    $
    0
    0
    Post będzie krótki, bo sprawa jest wstydliwa, czyli złamałam się i uszyłam kocyk z, tfu, minky ;-)


    Kto mnie zna, ten wie, że mam pobłażliwie protekcjonalny stosunek do dresików, kominów i kocyków z minky, a prawdziwe krawiectwo zaczyna się u mnie dopiero od spódnicy z przynajmniej dwiema zaszewkami i zamkiem. Mam alergię na Minionki, pandy, wąsy, pumpy i motylki do wózków. Prawdopodobnie gdybym była matką, mój stosunek byłby odmienny, ale póki co nie jestem i wypisuję się z grup szyciowych na Fb, na których nie uświadczysz innych postów, niż "Cześć, chcę uszyć mojej córuni opaskę/komin/czapkę, dacie tutek?". No nie poradzę, że dostaję piany na ustach, bo ja to bym chciała porozmawiać o tym, jak konstrukcyjnie poprawić wiszącą pachę albo przyszyć kołnierz do płaszcza. I nie - nie nazywam komina "cudeńkiem" :-P

    Ale dość złośliwości. Szyjąc ten kocyk dla córki przyjaciółki z liceum, poczułam chyba namiastkę tego zachwytu, który czują szyjące mamusie, bo rzeczywiście... no śliczne to jest :-) Aczkolwiek szyje się to cholerstwo tak, że poprzysięgłam sobie, że nigdy więcej.
    Tańczy, ciągnie się, nijak nie można tego wyrównać z resztą warstw - masakra.

    Jednak efekt wynagradza, aż mi żal było się z tym kocykiem rozstawać. Może jednak uszyję sobie taki.... I mam nadzieję, że prezent znalazł uznanie u ofiarobiorczyni, bo robiłam go całym zgryźliwym sercem :-)


    Kocyk jak kocyk, filozofii nie ma, wierzch - minky, spód - bawełna, środek - owata 150 mm. Owatę darliśmy z mężem na pół, bo za gruba była jak na kocyk, prędzej na kołdrę. 

    I to by było na tyle, wracam do moich konstrukcji pach i wypukłych pośladków ;-))
    Viewing all 54 articles
    Browse latest View live